Schron klimatyczny, aktywator społeczny
O dyplomie opartym na klimatycznej adaptacji przestrzeni osiedli mieszkaniowych rozmawiają Julia Karnaś i Adrian Krężlik. Dyplom został przygotowany w School of Form Uniwersytetu SWPS.
Usiedliśmy z Julią na tarasie studia, które dzielimy. Z ostatniego piętra budynku z lat 70. rozciąga się widok na śródmieście Porto, gdzieś tam w oddali błyszczy ocean na horyzoncie, krzyczą mewy, zbliżają się burzowe chmury. Po kilku latach współpracy w School of Form, zakończonych wspólnym dyplomem, zaprosiłem Julię do dalszej współpracy. Tym razem na płaszczyźnie profesjonalnej. Osoby znające uczelnie architektoniczne w Polsce mogą się dziwić, że studentka projektowania przemysłowego na Wydziale Projektowania obroniła dyplom architektoniczny. Zaczynała, studiując architekturę, a jej promotor był i jest architektem. Oboje chcieli działać i działają tak, aby architektura stała się kolejnym narzędziem w walce ze zmianą klimatu.
Adrian Krężlik: Na samym początku opowiedz, skąd się wziął pomysł na projekt.
Julia Karnaś: Zaczęliśmy rozmawiać o pomyśle na temat dyplomowy wkrótce po moim półrocznym Erasmusie na Islandii. Nagła przeprowadzka do rozgrzanej sierpniowej Warszawy była dla mnie drastyczna. Nie mogłam przestać myśleć o odebranym mi komforcie odczuwania chłodu. Dużo rozmawialiśmy o tym, jak architektura w Polsce nie jest przygotowana na obecnie zmieniający się klimat, szczególnie o doświadczeniu osób funkcjonujących w małych mieszkaniach bez zacienienia i dobrej wentylacji. Zaproponowałeś wtedy, aby przyjrzeć się jednemu z osiedli i zbadać temat od strony socjologicznej, w czym wspierała mnie dr Monika Rosińska. Po przeprowadzeniu analizy z wykorzystaniem narzędzi cyfrowych, nad którymi pracowaliśmy razem, wybrałam Sady Żoliborskie, osiedle, które na mapie stolicy wyróżnia się ilością zieleni, więc w teorii powinno radzić sobie z upałami. Jednak ono, podobnie jak wiele innych warszawskich osiedli, w praktyce jest bardzo narażone na przegrzewanie się. Stanowi więc przykład przestrzeni, która mimo swojego dobrego zaprojektowania nie została przygotowana na skutki zmiany klimatu.
AK: Tu pojawia się wyzwanie – jak dostosować istniejące osiedla do warunków, które nie były brane pod uwagę w czasach ich projektowania? Czy architekturę modernistyczną da się adaptować do zmiany klimatu? Jak działać z przestrzeniami „między budynkami”?
JK: Właśnie wtedy zdecydowaliśmy, aby skupić się na obiekcie zewnętrznym. Jeśli nie jesteśmy w stanie przeprojektować całej Warszawy, a nawet renowacje ostatnich – najbardziej narażonych – pięter budynków mogą być ogromnym wyzwaniem, to możemy przecież ulepszyć to, co znajduje się poza budynkami. Celem stało się więc zapewnienie przestrzeni, które mogą stać się nie tylko schronieniem przed upałami, lecz także będą umożliwiać „normalne” korzystanie z przestrzeni wspólnych osiedla wpisanego w jego oryginalną koncepcję. Nie chcieliśmy zamykać ludzi w odosobnieniu, ale dać im szansę na nawiązywanie relacji i prowadzenie życia towarzyskiego. Koncepcja schronu klimatycznego – przestrzeni zaprojektowanej w duchu przywracania życia między budynkami – staje się wówczas nie tylko rozwiązaniem klimatycznym, lecz także społecznym.
AK: Pamiętam, że kolejnym wyzwaniem była kwestia materialności budynku. Przecież nie będziemy projektować z betonu. Dla mnie znakomitą obserwacją było narysowanie linii łączącej dwa kryzysy – planetarny (ten współczesny) i powojenny. Wtedy brak surowców zmusił projektantów do innych, niestandardowych rozwiązań.
JK: Tak, jak kiedyś osiedla projektowane były z myślą o integracji z naturą, tak dzisiaj tego typu schrony muszą wpisywać się w trend zrównoważonego budownictwa. Glina, ziemia i drewno, które chcieliśmy wykorzystać, mają właściwości termiczne pozwalające chronić nas zarówno przed zbyt wysokimi temperaturami, jak i chłodem w zimniejsze dni. Dzięki tym materiałom możemy tworzyć struktury pasywne, niewymagające intensywnej klimatyzacji. Co ważne, oferują też mobilność i modułowość. Dzięki temu można je łatwo dostosować do konkretnego osiedla. Schrony mają prostą, ale przemyślaną konstrukcję – ich struktura umożliwia naturalną cyrkulację powietrza i zatrzymuje temperaturę, tworząc miejsce, w którym mieszkańcy mogą odetchnąć w czasie największego skwaru. W Sadach Żoliborskich, gdzie przestrzenie między budynkami kiedyś tętniły życiem, schrony klimatyczne mogą też przywrócić tę dawną, bardzo pożądaną atmosferę.