Co się wydarzyło
Relacjonujemy najciekawsze wydarzenia ostatnich miesięcy: tym razem m.in. wystawę „Niechciana stołeczność Krakowa”, czwarte ogólnopolskie spotkanie młodych architektów SARP – U40 i konkurs studencki pod hasłem „Co wiesz o ekobudownictwie”. Publikujemy też kolejny felieton założycielek inicjatywy Bal architektek.
Kultura, respekt i arogancja
To, co „wydarzyło się” architektonicznie i urbanistycznie w Katowicach, w rejonie nazwanym Strefą Kultury, można określić nadużyciem, wręcz paradoksem semantycznym… Grzechem pierworodnym zabudowywania i kształtowania terenów poprzemysłowych sąsiadujących z zespołem Spodka – chyba najwybitniejszego dzieła architektonicznego „środkowego PRL-u” – jest brak miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Taki plan byłby szansą na kompleksową regulację właściwego projektowania architektury Strefy, a także na określenie zasad ochrony widokowej. Nie tylko Spodka, ale całego unikalnego, zharmonizowanego układu urbanistycznego, znakomicie równoważącego wielką „szafę” przeciwległej mieszkaniowej „superjednostki”. Tę moją emocjonalną ocenę usprawiedliwiam dzieciństwem i wczesną młodością spędzonymi na Koszutce, graniczącej od wschodu z ówczesną hutniczo-kopalnianą hałdą – rejonem niezbyt bezpiecznych chłopięcych zabaw. A miejsce zamieszkania – dosłownie trzy minuty spacerem od niewielkiego budyneczku z silikatowej cegły (w którym mieściła się pracownia duetu architektów Buszko i Franta – moich późniejszych wykładowców) – w jakimś stopniu pomogło w wyborze kierunku studiów. Przesądziło o tej decyzji jednak to, że już jako licealista, a potem student architektury z podziwem śledziłem realizację katowickiego dworca, Spodka z halą sportową, sąsiedniego wysokiego, bliźniaczego, ale smukłego 90-metrowego biurowca, a także „superjednostki”, u projektanta której zaliczyłem projekt z mieszkaniówki.
Czytaj też: Wokół katowickiej Strefy Kultury: .KTW i Pierwsza Dzielnica |
Ta unikalna, nie tylko w skali miasta, wieloelementowa modernistyczna kompozycja – kompleksu obiektów widowiskowo-sportowych z wielofunkcyjnym, kosmicznym w swym wyrazie Spodkiem, prostą i jasną wertykalną dominantą biurowca DOKP, organicznym, „skrzydlatym”, właściwie wyeksponowanym zespołem pomnikowym i nieagresywnym, wówczas pionierskim rozwiązaniem komunikacyjno-usługowym Ronda – zasługiwała na profesjonalne, kompleksowe decyzje planistyczne. Co prawda, pewnym obcym akcentem w tej – wydawało się – kompletnej kompozycji, była półkopuła zrealizowana pośrodku Ronda kilkanaście lat temu, jednak szczęśliwie skalą nie konkurująca zbytnio ze Spodkiem, a jakością, niestety, jeszcze mniej… Pomimo braku planu miejscowego (a chyba nawet jakiegoś „masterplanu”?) zarówno decyzje konkursowe, jak i kultura autorów pierwszych projektów, respekt dla dziedzictwa oraz wysiłki na rzecz jakości otaczającej je przestrzeni publicznych i ich integracji, dawały powody do optymizmu co do finalnego obrazu Strefy. Optymalne wykorzystanie pokopalnianych przestrzeni podziemnych na „dyskretne” muzeum, nawiązanie do śląskiej tradycji budownictwa ceglanego siedzibą NOSPR, a wreszcie wkomponowanie (a właściwie wręcz „wkopanie”) wielkiego centrum kongresowego w dawniejszą zazielenioną hałdę, zasługują na najwyższą ocenę. Projektowanie tych obiektów śledziłem z zawodowym zainteresowaniem, a z jeszcze większym ich realizację, już nie jako mieszkaniec Koszutki, lecz zazdrosny warszawiak. Gość nieodległego hotelu, gdzie świadomie wybierałem na krótkie pobyty (zwykle konferencyjne) pokoje na najwyższych piętrach – dla widoku na nabierającą kształtów Strefę. Mimo że śląscy konserwatorzy zabytków raczej nie kwapią się do ochrony spuścizny modernizmu, to mój niepokój o los intensywnie eksploatowanego Spodka, uzasadniony przekształceniem sąsiedniego „zamortyzowanego” kolejarskiego biurowca w wielki słup ogłoszeniowy oraz skandalicznym wyburzeniem niezwykłego katowickiego dworca (i zastąpieniem go banalną i agresywną galerią handlową z „plagiatem” kilku charakterystycznych kielichów dawnej konstrukcji) okresowo zniknął, po udanym kompleksowym remoncie (a właściwie rewitalizacji) tego pierwszego.
Czytaj też: Wszyscy jesteśmy .KTW – rozmowa z Przemo Łukasikiem i Łukaszem Zagałą |
Tymczasem dające się uzasadnić ekonomicznie wyburzenie wyeksploatowanego wieżowca – wertykalnej dominanty układu – ujawniło potencjał tej lokalizacji, być może najatrakcyjniejszej w całej metropolii górnośląskiej, stanowiącej wielką szansę dla Strefy i jednocześnie zagrożenie dla sąsiedniego modernistycznego dziedzictwa, jak też i dla tych najnowszych realizacji. To miejsce z pewnością wymagało regulacji planistycznej, a w sytuacji jej braku – międzynarodowego konkursu architektonicznego! Skończyło się jednak na tzw. konkursie inwestorskim, a jego zwycięzca i autor zrealizowanego projektu twierdzi, że Budynki KTW niejako honorują i sankcjonują nowy kierunek przemian. Istotą (…) była kontynuacja pierwotnych założeń i poszukiwanie dominanty, a nie tworzenie współczesnej ikony Śląska. Niejako honorują… – z tym się zgadzam. Realizację tych budynków śledziłem początkowo z obawą, a później wręcz z niedowierzaniem, które zamieniło się w wielki żal. Zamiast polemiki z tą autorską wypowiedzią polecam nawet nie wizytę w Katowicach, ale po prostu obejrzenie fotografii zamieszczonych w marcowym numerze „A-m”, piśmie zwykle życzliwym prezentowanym realizacjom. Tym razem te fotografie można by uznać za „tendencyjne”, ale ich autorowi po prostu nie udało się ukryć wielkiej krzywdy, którą bezpowrotnie (chyba?) wyrządzono modernistycznej ikonie Śląska, Katowicom, Strefie Kultury oraz, adekwatnym do tej nazwy, sąsiednim, niedawnym realizacjom. Ta 133-metrowa sterta szklanych, wielopiętrowych pudeł optycznie zmniejszyła Spodek i przydusiła do bruku skrzydła Pomnika. Projektant twierdzi, że budynki jego autorstwa są proste i łatwo dostrajają się do otoczenia, lecz „koń jaki jest, każdy widzi”… Przypisywanie indywidualnej formy architektonicznej budynkom ewidentnie estetycznie wtórnym (SANAA się kłania) budzi niesmak. Recenzentka w swej opinii dla „A-m” napisała (zapewne bez złych intencji): W pragmatyczności (budynków KTW) jest jednak zadzior, pewna ekstrawagancja. Bardzo duże, wręcz zwaliste bryły, zostały „wytrącone z równowagi”. Otóż z kompozycyjnej równowagi zostały „wytrącone” nie tylko te zwaliste bryły, ale całe zasługujące na szacunek i respekt architektoniczno-urbanistyczne sąsiedztwo, a z nimi liczni, także byli katowiczanie (tacy jak ja). W dobrze zapowiadającej się Strefie Kultury w finale kulturę zdominowała pewna ekstrawagancja, a wręcz arogancja… Grzegorz A. Buczek
Czytaj też: Parking w Strefie Kultury: Katowice rozstrzygnęły konkurs na wielopoziomowy parking w Strefie Kultury |