Aleksander Bednarski
Nasza edukacja promowała pragmatyzm i w nim szukała podstaw piękna. Przede wszystkim jesteśmy inżynierami – z Aleksandrem Bednarskim rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Jury konkursu na Salę Koncertową w Jastrzębiu Zdroju stwierdziło, że projekt jest podatny na ewentualne ograniczenia budżetowe bez straty jakości architektury. Czy realizacja dała Panu szansę przetestować tę podatność i czy takie podejście, dobre w czasach szybujących cen, charakteryzuje inne projekty Pana pracowni?
Dla jury najważniejsze były powiązania funkcjonalno-przestrzenne, które w niewielkim stopniu są zależne od lepszych czy gorszych materiałów wykończeniowych czy środków przeznaczonych na realizację. Przy pracy nad projektem wykonawczym kosztorysant weryfikował nasze pierwotne założenia i okazało się, że musimy je zmodyfikować. Budżet w tym przypadku był zbliżony raczej do domu kultury niż do sali koncertowej, a od sali koncertowej oczekuje się przecież atmosfery świątyni. Ale choć niektóre materiały mogłyby podnieść prestiż obiektu, to rezygnacja z nich nie była taka groźna. Potraktowaliśmy ograniczenia i redukcję jako główny element naszej metody projektowej. Pierwotnie wnętrze sali miała pokrywać okładzina drewniana. Nam skrystalizowała się wizja, by odlać ten budynek z betonu, traktując go jednocześnie jako materiał konstrukcyjny i wykończeniowy. Po przeliczeniu kwot uznaliśmy, że to będzie olbrzymie marnotrawstwo, jeśli tego betonu nie wykorzystamy do prawidłowej dystrybucji dźwięku, uzyskując równocześnie jednorodność konstrukcji i wykończenia. Pracowaliśmy w ścisłej współpracy z akustykiem. Nie było możliwe wykonanie sali całkowicie z betonu, musieliśmy zrobić obszary tzw. rezerwy akustycznej. Ważna też była izolacyjność akustyczna – uwzględnienie sąsiedztwa ulicy na zewnątrz oraz schodów w samym budynku. W czasach problemów ekologicznych taka redukcja jest ze wszech miar słuszna. Budynek, który nie udaje czegoś, czym nie jest, nie maskuje się, zazwyczaj jest mniej energochłonny, niż ten, w którym dodawane są kolejne elementy związane z estetyką. Mamy bezprecedensową sytuację, w której każdej budowie towarzyszy ryzyko przestoju w oczekiwaniu na środki finansowe, a nawet całkowitego wstrzymania realizacji. Poza tym nam jako pracowni bliska jest architektura pozbawiona „wodotrysków” – atrakcji, które mają wzbudzać dodatkowe przeżycia. Nasza edukacja promowała pragmatyzm i w nim szukała podstaw piękna. Przede wszystkim jesteśmy inżynierami. Ale jeśli pojawia się taka możliwość, indywidualizujemy projekty. Myślę, że dalej będziemy w tym kierunku podążać. Niski budżet uczy pokory i szukania tego, co naprawdę istotne i nieodzowne. Prostuje kręgosłup, jeśli chodzi o podejście do architektury. Chociaż oczywiście każde spojrzenie jest cenne. Cenimy demokrację i różnorodność. Świat byłby nudny, gdyby wszyscy patrzyli na niego tak samo.