Aleksandra Jaeschke

2025-05-27 6:30 Rozmawiała: Aleksandra Czupkiewicz
Aleksandra Jaeschke
Autor: fot. Fabrizio Darold Aleksandra Jaeschke

Projektując fikcyjne światy, powinniśmy pytać, jaki to ma sens, jeśli nasz własny, realny woła o uwagę [W WYDANIU CYFROWYM DŁUŻSZY WYWIAD].

Twój wykład In Emergency Break Glass wygłoszony w 2022 roku na Harvardzie poświęciłaś m.in. kulturze, architekturze szklarni i relacji, jakie łączą człowieka z roślinami. Powiedziałaś: nie trzeba lecieć na Księżyc, by poczuć zbliżającą się erę samotności. Rezonuje ona w ciszy szklarni, wzmacnianej przez buczące dźwięki silników ukrytych w podziemnych maszynowniach, podtrzymujących życie, które próbujemy tu ocalić. Czemu, nie radząc sobie ze środowiskiem na ziemi, tyle uwagi poświęca się badaniom nad potencjalnym życiem w kosmosie?

Myślę, że architektura kosmiczna przyciąga, ponieważ jest nierealna. Ta mieszanka eskapizmu, zachwytu nad technologią i potrzeby wyobrażenia sobie nowego początku fascynują zarówno studentów, jak i środowiska naukowe. W Stanach Zjednoczonych w badania symulacji życia poza ziemią czy budowę Space Habitatów inwestuje wiele instytucji, uczelni, ale i korporacji. Z jednej strony możemy potraktować te działania jak ćwiczenia intelektualne, z drugiej zbyt często służą one mitowi kolejnej ucieczki. Uciekaliśmy np. z Europy do nowej Ameryki, a teraz myślimy o podróży na Księżyc. Jakbyśmy bardziej chcieli opanować Marsa, niż zrozumieć Ziemię i ją naprawić. I tu rzeczywiście pojawia się paradoks. Scena z filmu Marsjanin (reż. Ridley Scott, 2015), w której uwięziony na Marsie Matt Damon próbuje uprawiać ziemniaki w glebie całkowicie odciętej od lokalnego ekosystemu, jest niepokojąco bliska obecnym realiom na Ziemi. Próbujemy produkować żywność w oderwaniu od mikroorganizmów, od procesów ekologicznych, które przez tysiąclecia tworzyły warunki życia. W nowoczesnej szklarni, na farmie wertykalnej czy przy zamkniętym systemie hydroponicznym – wszędzie doświadczyłam takiego podejścia. To jeszcze nie film science fiction, ale zaczynamy już żyć tak, jakbyśmy w nim byli. Projektując fikcyjne światy, powinniśmy pytać, jaki to ma sens, jeśli nasz własny, realny woła o uwagę.

Nie tylko projektujemy fikcyjne światy, również sam sposób, w jaki rysujemy, jest daleki od rzeczywistości. Zwracasz uwagę na abstrakcyjną linię przekrojową. Czy bylibyśmy bardziej świadomi relacji architektury z środowiskiem, gdybyśmy od lat nie stosowali uproszczenia w narracji rysunkowej?

Zdecydowanie! Sposób, w jaki rysujemy architekturę, w ogromnym stopniu kształtuje to, jak o niej myślimy. Jesteśmy przyzwyczajeni do czystych, abstrakcyjnych, często płaskich powierzchni, na których budynek jest położony. Całość przypomina niemal chirurgicznie wycięty, wyidealizowany, fragment szerszego tła. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej złożona. Pod ulicami biegną instalacje, warstwy historyczne, gleba się zmienia, czasem znika zupełnie. Gdyby przekrój uwzględniał różnego rodzaju grunty, wodonośnie poziomy, kanały burzowe czy pozostałości archeologiczne, to świadomość architektoniczna byłaby bardziej warstwowa. Nie traktowalibyśmy terenu jak czegoś neutralnego, ale bardziej jak żywy, złożony organizm, który wymaga dużej uwagi. Podobnym uproszczeniem, które warto poddać w wątpliwość, jest rysunkowe przedstawienie roślinności. Często sprowadza się ją do symbolu, dekoracji, nieprzypominającej żadnego konkretnego gatunku, podczas gdy szata roślinna jest żywym, dynamicznym organizmem zmieniającym się w czasie. Takie spłycenia powodują, że utrwalamy myślenie o naturze jako o ozdobniku, a nie integralnej, żyjącej części środowiska budowlanego. Pójdźmy o krok dalej i popatrzmy na mapy sytuacyjne ignorujące naturalnie zachodzące procesy, np. przemieszczanie się wód, zmiany sezonowe, erozję gleb, przedstawiając teren jak coś niesamowicie statycznego. Sposób rysowania oraz konwencja graficzna mogą być potężnym narzędziem do poszerzania świadomości – i architektonicznej, i ekologicznej. Zachęcam studentów do pogłębiania przekrojów i kierowania uwagi na to, co dzieje się powyżej linii krojenia – gdzie przebiegają kable nad ziemia, jak wysoko latają ptaki, samoloty czy drony. Ma to też światopoglądowe znaczenie, bo jeżeli osadzimy budynek w tak głębokim i wysokim przekroju, to zmienia się waga architektury. Zaczynamy widzieć, jak skala obiektu odnosi się do niekończących się warstw geologicznych czy do tego, co jest ponad nami. Zyskujemy większe poczucie tego, jak bardzo mali jesteśmy my i architektura w obliczu wszystkich systemów, które nas otaczają.

Sposób, w jaki opowiadasz o swoich badaniach, jest niekiedy liryczny, niepozbawiony emocji, do których naukowe środowiska podchodzą krytycznie. Subiektywne odczucia często nie są dopuszczane jako narzędzia badawcze. Dlaczego mimo to warto brać je pod uwagę?

Wiele systemów naukowych wciąż traktuje emocje czy uczucia jako coś podejrzanego, nienaukowego. Uważa się, że subiektywność jest błędem pomiarowym, czymś co się zdarzyło, a nie powinno. Jest coraz więcej badań zarówno z zakresu neurobiologii, jak i filozofii umysłu, które potwierdzają, że intelekt jest ucieleśniony, spleciony z naszym ciałem, zmysłami oraz otoczeniem. Emocjonalny wymiar jest wręcz konieczny, jeśli chcemy mówić o architekturze uczciwie i całościowo. Nie jest ona jedynie funkcją czy formą, są w niej także zmysły, pamięć, wrażliwość, a więc elementy, których nie da się ująć wyłącznie w danych ilościowych. Może dlatego w pracach magisterskich i doktorskich jest ich tak mało. Nie chodzi jednak o to, żeby przeciwstawiać emocje nauce czy naukę emocjom. Ważne jest, by uznać, że metody naukowe mogą być różnorodne, mogą opierać się na po części subiektywnej obserwacji, wywiadach, narracji, rysunku nietechnicznym, spacerze oraz mapach mentalnych. W mojej pracy staram się łączyć refleksję z odczuwaniem. Przez słuchanie własnych emocji możemy zobaczyć aspekty, których nie widać na planie czy w przekroju. Nie wierzę w naukową obiektywność rozumianą jako odbieranie autorowi głosu. Swoim podejściem dzielę się ze studentami, choć opór w tej kwestii jest duży. Studenci żyją pewnego rodzaju oczekiwaniami, które chcą lub muszą spełnić, żeby dostać pracę, a uczelnie wciąż nie mają warsztatu czy narzędzi, aby sposób badania architektury, o którym opowiadam, został przeprowadzony rzetelnie i na naukowym poziomie. Są to natomiast umiejętności – np. zbieranie informacji, wymiana myśli z drugim człowiekiem – których możemy się nauczyć od innych dyscyplin, jak socjologia czy etnografia.

W Twoich pracach upada wiele mitów dotyczących tego, co zrównoważone, naturalne. Czy można dziś w branży architektonicznej w ogóle wierzyć w to, że cokolwiek – metody, materiały, procesy itp. – jest jeszcze ekologiczne? Jaka jest Twoim zdaniem największa pułapka, w którą daliśmy się złapać?

Od wielu lat jesteśmy świadkami powolnego rozpadu wielu bardzo wygodnych narracji na temat zrównoważonego rozwoju. Coś, co jeszcze wczoraj było reklamowane jako ekologiczne, dziś okazuje się energochłonne i toksyczne, elementy odnawialne w teorii okazują się w praktyce nieodnawialne. Certyfikaty środowiskowe upraszczają złożoność procesów budowlanych do kilku wskaźników, często ignorując wszystkie skutki uboczne i szersze spojrzenie. Dla mnie istotne jest właśnie to zawężenie – granic i kontekstu. Nie chodzi o to, by w ogóle przestać w cokolwiek wierzyć, ale raczej o to, by nie szukać bardzo prostych odpowiedzi. Ekologia w sensie relacji między formą życia a środowiskiem jest złożona, czasem sprzeczna i non stop zmienia się w czasie. Zamiast zastanawiać się, czy coś jest ekologiczne, trzeba pytać: dla kogo, w jakim kontekście, na jak długo i jakie są konsekwencje użycia w przestrzeni i czasie. To bardzo skomplikowane, bo często nie chodzi nawet o to, że ktoś miał złe intencje, ale nie dysponował np. możliwościami czy narzędziami, które pozwoliłoby w rzeczywistym czasie zrozumieć realny wpływ pewnych produktów czy procesów. Dla mnie największą pułapką, w którą daliśmy się złapać, jest przekonanie, że problem ekologiczny da się rozwiązać technicznie, bez zmiany sposobu myślenia o świecie, że wystarczą nowy materiał czy system wentylacji, lepszy algorytm optymalizacyjny i wszystko się w końcu ułoży. Tymczasem prawdziwa zmiana wymaga kompletnego przewartościowania naszych oczekiwań, standardów, estetyk, sposobu życia i to dotyczy także architektów. Pracując ze studentami, pokazuję, że materiały budowlane mają swoją geografię i biografię, że wybory projektowe są zawsze zakorzenione w szerszym układzie społecznym, ekonomicznym, ekologicznym. Nie wystarczy znaleźć dobry materiał raz na zawsze, trzeba stale zadawać pytania i poszerzać granice naszego widzenia.

Spis treści Architektura 06/2025
przegląd

Rekomendujemy najciekawsze wydarzenia: wystawy „UNDERGROUND", „Architektura pamięci" i „Saskie wizje. Architektura władzy" oraz cykl Mistrzowie Architektury.

Piszemy o konferencji „Synergia w architekturze", na której poruszano zagadnienia związane z funkcjonowaniem okręgów metropolitalnych i roli miast satelitarnych. Bal Architektek przybliża postać Mariny Tabassum, która skupiała się głównie na architekturze ekologicznej, wernakularnej i odpowiedzialnej społecznie.

Rekomendujemy wystawę „Humanistyczny modernizm. Maciej i Stanisława Nowiccy", poszerzoną o dodatkowe projekty i materiały, oryginalne rysunki, tkaniny czy medale z kolekcji rodziny oraz dzieła zaproszonych artystów i artystek.

Czy łatwo odróżnić zdjęcie od wizualizacji? Dorota Sibińska pyta, jak przedstawiana jest współczesna architektura na fotografiach? A może są dwie: cyfrowa i analogowa?

Prezentujemy najciekawsze projekty architektoniczne: HealthTech Synergy HUB przy Politechnice Wrocławskiej, przebudowę Rynku Miejskiego w Dębicy oraz opracowanie koncepcji przebudowy i rozbudowy stadionu miejskiego w Rybniku.

O projektowaniu jako tworzeniu środowiska, w którym ludzie mogą wchodzić w interakcje ze sobą, z obiektem, z przestrzenią, dźwiękami czy światłem z M. Sørensenem i T. Nørgaardem rozmawia Artur Celiński.

konteksty

Prezentujemy historię konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE wraz ze zwycięskimi realizacjami oraz opisujemy nową formułę jubileuszowej edycji. Przedstawiamy też członków i członkinie obecnego jury.

realizacje

Brak, negacja i redukcja stały się osiami decyzyjnymi podczas renowacji gmachu i zmiany na funkcje hotelowe [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

W malowniczym otoczeniu Gór Świętokrzyskich powstał zwarty zespół budynków, którego architekturę cechuje formalna i funkcjonalna dyscyplina [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

W bryle apartamentowca wykorzystano stały zestaw elementów, które cechują dziś luksusową architekturę w prestiżowych lokalizacjach [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

wnętrza

Rozkoszny mieszka smakowicie. Jego mieszkanie jest do tego bardzo fotogeniczne, a on sam dodaje wnętrzom pożądanej w każdej potrawie finezji [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

dizajn na zawsze

Zbigniew Horbowy powiedział, że ma szkło w żyłach, Krystyna Cybińska próbowała zawrócić ją z tej szklanej drogi, twierdząc, że ma dar do tworzenia rzeźb z ceramiki [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

teoria i praktyka

O projekcie centrum pomocy dla osób cywilnych dotkniętych skutkami kryzysu wojennego rozmawiają Natalia Przesmycka i Agnieszka Gacek. Dyplom magisterski został przygotowany na Politechnice Lubelskiej.

warsztat

Poprzerastane przez drzewa gruzy, będące pozostałością po pobliskiej fabryce, stanowią relikty przemysłowych czasów portu. Zachowanie ich jest pretekstem do opowiedzenia historii tego miejsca [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

praktyka

W obiektach ochrony zdrowia bardzo ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa, otwartości i dostępu do światła dziennego. Te funkcje doskonale spełnia szkło.

przybornik

Nowe produkty i specjalistyczne technologie dla architektów.

wzornik

Salone del Mobile 2025 – dizajn bez zbędnych ekstrawagancji, po prostu dobrze zaprojektowany.

zawód architekt

Projektując fikcyjne światy, powinniśmy pytać, jaki to ma sens, jeśli nasz własny, realny woła o uwagę [W WYDANIU CYFROWYM DŁUŻSZY WYWIAD].

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum