Magdalena Storożenko-Polak
To nie wózek jest przeszkodą, ale środowisko, które my dookoła budujemy.
Fundacja Places Foundation, której przewodniczysz, prowadzi warsztaty projektowania z myślą o wszystkich użytkownikach przestrzeni. Kogo Twoim zdaniem trzeba w tym obszarze edukować najpilniej?
Edukować trzeba wszystkich, w każdym wieku. Widzimy tego ogromną potrzebę. Początkowo fundacja organizowała międzynarodowe warsztaty architektoniczne, ale zauważyłyśmy ogromne braki w projektowaniu uniwersalnym, dostępności oraz inkluzywności przestrzeni i na tych zagadnieniach się skoncentrowałyśmy. Pracując w Urzędzie Miasta Tychy przy inwestycjach publicznych i przygotowując przetargi, widziałam jak podstawowe i niedopuszczalne błędy są popełniane na etapie projektów koncepcyjnych.
Na studiach podyplomowych pracowałam nad programem edukacyjnym dla urzędników, który ułatwiłby im przygotowanie przetargów zamówień publicznych, a konkretniej nauczył, jak zapisać w dokumentach konkretne wymogi dotyczące dostępności obiektu czy przestrzeni.
Urzędnicy to nie zawsze są osoby po studiach technicznych. W fundacji prowadzimy warsztaty empatyzujące – sadzamy uczestników na wózki, zakładamy im symulator starości, dajemy słuchawki wygłuszające, rękawice symulujące drżenie rąk czy opaski na oczy i białe laski – pozwalamy im zapoznać się z przestrzenią wokół siebie. W przypadku urzędników najlepiej przeprowadzić to ćwiczenie w obiekcie, który mieli okazję kontrolować czy nadzorować. Nagle okazuje się, że kostka brukowa czy dwa stopnie zaakceptowane na którymś z etapów procesu nie są dobre, kiedy poruszasz się na wózku, idziesz z balkonikiem albo masz już swoje lata, więc ograniczone zgięcia kolan oraz większe zmęczenie.
Jak zdefiniujesz błąd w odniesieniu do projektowania dla osób ze szczególnymi potrzebami, w kontekście polskiego ustawodawstwa?
Błędem jest brak spełniania warunków Ustawy o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami i Rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Ale idę też o krok dalej – do art. 5 Prawa budowlanego, gdzie jest mowa o Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Mam wrażenie, że to pozwala mi mówić o dostępności w dużo szerszym zakresie, bo konwencja odwołuje się wprost do uniwersalnego projektowania. Polskie przepisy są pod tym kątem dziurawe, bardzo rozproszone. W ustawie o dostępności znajduje się zapis o wolnych od barier poziomych i pionowych przestrzeniach komunikacyjnych budynków, w rozporządzeniu można przeczytać o obustronnych poręczach pochylni dla osób z niepełnosprawnościami itd. Problem w tym, że nie każdy projekt, który te przepisy spełnia, będzie dostępny. Dostępność to pojęcie szersze, wykraczające poza te dokumenty, które w dużej mierze odnoszą się do osób z niepełnosprawnością ruchową. Dopiero ustawa wprowadziła pojęcie osób ze szczególnymi potrzebami, a według mnie potrzebami po prostu różnymi.
Wasze warsztaty są dla różnych grup wiekowych. Czy dostrzegasz różnicę w podejściu do inkluzywności pomiędzy młodym pokoleniem, o którym mówi się, że jest dużo bardziej świadome, a generacjami starszymi?
Różnice są duże. Dzieci mają bardziej otwarte głowy, ich świat dopiero się kształtuje. Utkwiło mi w pamięci zdanie ośmioletniej Hani, która po jednych z warsztatów powiedziała: Pani Magdo, ale przecież ta pani w ogóle nie jest niepełnosprawna, ona tylko jeździ na wózku. Dzieci wiedzą, że to nie wózek jest przeszkodą, ale środowisko, które my dookoła budujemy. Wśród studentów dostrzegam coraz więcej dyplomów, które wchodzą w tematykę dostępności. W starszym pokoleniu jest więcej dystansu. Zgłaszają się do nas dorośli, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę, konsultować projekty. Niestety, powtórzę za dziewczynami z Balu Architektek: spotykamy się zbyt często z dziaderskim podejściem osób, które nie dostrzegają żadnej wartości w projektowaniu inkluzywnym, są zafiksowani na swojej wizji architektury. Zmieńmy myślenie, bo jest to możliwe. Kiedy kogoś znasz osobiście, to nie powiesz tej osobie: Ej, chodźmy na plażę, ale Ty może nie idź, bo tam nie wejdziesz. Nie zechcesz też pójść z dziewczyną na randkę na spektakl, jeśli będzie musiała wejść do teatru od tyłu za śmietnikiem i przejechać przez szatnię.
Znajomym architektom zadaję pytanie o to, czy projektując np. tarasowe zejście do wody, osoba poruszająca się na wózku może mieć dostęp tylko do niektórych podestów. To temat dyskutowany także na wydziałach architektury. Ustalmy w tym miejscu poprawne myślenie o tym.
Posłużę się zdaniem Małgosi Szumowskiej z warszawskiej Fundacji Niewidzialna Wystawa: z częściową dostępnością jest jak z ciążą – ta dostępność jest albo jej nie ma. Myślmy o niej jak o kolejnej wytycznej. Pamiętajmy, że aktualnie w Unii Europejskiej jest ponad 100 milionów osób z różnymi niepełnosprawnościami wśród osób powyżej 16. roku życia. To znaczy, że na czterech dorosłych jeden ma jakąś formę niepełnosprawności, nie zawsze widoczną.