Grzegorz Piątek
Może nie jestem architektem praktykującym, ale wierzącym – już tak - mówi w rozmowie z Łukaszem Wojciechowskim Grzegorz Piątek.
Rozmawiamy po dniu, kiedy dostałeś nagrodę Ministry Kultury i Dziedzictwa Narodowego w kategorii Architektura i przestrzeń. Gratulacje! Ta nagroda dla Ciebie pokazuje, jak szeroki jest zakres zawodu architekta.
Rzeczywiście, od paru lat myślę o sobie przede wszystkim jako o pisarzu. Jestem architektem piszącym. Uważam, że piękno studiowania architektury polega też na tym, że mając ten dyplom, można robić bardzo różne rzeczy. Sporo absolwentów wybiera wprawdzie bardziej wizualne specjalności, takie jak grafika, reklama czy scenografia, ale pisanie też ma wiele wspólnego z architekturą. Tę nagrodę traktuję jako dostrzeżenie faktu, że to, co zbudowane i zaprojektowane jest bardzo ważne, ale równie istotne bywa to, co zostało pomyślane, powiedziane czy napisane. To musi się uzupełniać. Może nie jestem architektem praktykującym, ale wierzącym – już tak.
Pisaniem zainteresowałeś się już podczas studiów?
Miałem ogromne szczęście, że na pierwszym roku trafiłem na zajęcia z projektowania do Ewy Kuryłowicz, która wymagała głębszego uzasadniania projektów. Prowadziła też wykłady z teorii architektury, które zachęcały do czytania i do myślenia. Sądzę, że ten element powinien być mocniej akcentowany w programach studiów. Przede wszystkim dlatego, żeby architektura była „mądrzejsza”, żeby architekt umiał ją widzieć w szerszym kontekście społecznym czy politycznym, żeby zauważał, czemu ona służy – oprócz tego, że coś jest ładniejsze bądź brzydsze, bardziej lub mniej funkcjonalne. Gdyby na studiach było więcej pracy ze słowem, tekstem, myślą, to architekci wchodziliby też na rynek pracy lepiej przygotowani do komunikowania się z ludźmi spoza branży.
Architektura w ogóle jest opowieścią. Myślę jednak, że – poza bardzo wyjątkowymi przykładami – nie może być przede wszystkim opowieścią. W książce Świątynia i śmietnik. Architektura dla życia nawołuję, aby architektura wracała do konkretu, bo on jest ostoją sensu. Żeby zauważała, czego chce nasze ciało – czy czujemy się w budynku dobrze, czy są właściwe akustyka i światło, czy orientujemy się we wnętrzu, a ściany nas po prostu nie uwierają.