Marcin Kolanus
Projektujemy abstrakcyjnie, nie podając gotowych odpowiedzi, aby nakłonić dzieci do myślenia i kreatywności.
Przestrzeń edukacji to wymagające zadanie i projektowe, i społeczne. Dzisiaj konieczność indywidualnego podejścia do uczniów oraz świadomość trudności związanych z ich rozwojem są coraz większe. Możliwość diagnozowania, np. spektrum autyzmu czy ADHD, przekłada się na wypracowanie lepszych rozwiązań i odpowiedzi na różnorodne potrzeby. Opisując zaprojektowane przez Was przestrzenie szkolne, sami wielokrotnie używacie słowa „przebodźcowanie”, czuć, że rozwój najmłodszych użytkowników Waszej architektury to dla Was priorytet. Jakie środki architektury powinna wykorzystywać na tym polu współczesna szkoła?
Przede wszystkim nauka nie jest jedynym zadaniem szkoły. Okres pandemii dobitnie pokazał, że uczy ona także budowania relacji. Tworząc więc obecne programy nowych placówek, trzeba zadbać o przestrzenie wspólne w środku, jak również na zewnątrz. Niektóre dzieci lubią być w grupie rówieśników, odpowiada im hałas, a inne potrzebują prywatności, ciszy, częstrzego wychodzenia na zewnątrz. W tysiąclatkach, do których nadal uczęszcza dużo uczniów, przestrzenią wspólną były korytarze, różniące się jedynie szerokością. W takich miejscach osoby wrażliwe na nadmiar dźwiękowy czy wizualny źle się czują i nawet jeśli stanowiłyby mały ułamek ogółu, ich potrzeby powinny być zauważone. Dla dzieciaków dużo ważniejsza od 45-minutowej lekcji jest przerwa, tam uczą się relacji społecznych. Istotne jest, aby zapewnić im różnorodny sposób spędzania czasu, miejsca spotkań, np. siedziska-trybuny, gdzie mogą obserwować przestrzeń, jednocześnie pozostając na uboczu. Ta wizualna kontrola otoczenia daje im poczucie bezpieczeństwa.
W Waszych projektach nie brakuje rozwiązań indywidualnych dla najmłodszych. Wymagają one uzyskania odpowiednich atestów bezpieczeństwa, które choć ważne, to zniechęcają projektantów do pójścia tą ścieżką. Place zabaw tworzą więc często elementy gotowe, o dosłownej formie, bez prostoty charakterystycznej dla projektów Aldo van Eycka.
Przestrzenie placu zabaw lub wnętrza przedszkoli bardzo się infantylizuje, odbierając dzieciom przyjemność wymyślania, czym mogą stać się niektóre jego elementy. W latach 80. i 90. największą frajdą były trzepaki. Prosta forma, która może zyskać wiele funkcji. Inny przykład – moje dzieci uwielbiają bawić się kartonami. Są lekkie, można w nich wyciąć drzwi lub okna, pomalować czy dołożyć następne, tworząc kolejne pokoje. Z małej kryjówki powstaje rozbudowana baza o niekończącym się potencjale. Tak też podchodzimy do projektowania szkół. Nie określamy, czym ma być dany element, że to jest samolot, a to pszczoła, ale budujemy coś, co przypomina skrzydła, można na tym stanąć albo się pod tym schować. Projektujemy abstrakcyjnie, nie podając gotowych odpowiedzi, aby nakłonić dzieci do myślenia i kreatywności. Powinniśmy przy tym znaleźć granicę między ograniczeniami przepisów a prawdziwym dzieciństwem, które jest tylko jedno. Certyfikowanie zapewnia bezpieczeństwo nie tylko dzieciom, lecz także projektantom, bo żyjemy w coraz bardziej roszczeniowym społeczeństwie. W szkole w Miliczu, mieszczącej się w dawnej fabryce bombek choinkowych, w salach lekcyjnych zaprojektowaliśmy kontenerowe szafki przypominające te warsztatowe. Certyfikację uzyskaliśmy bezproblemowo na podstawie opisu rozwiązań oraz modelu 3D, a wnętrze ma indywidualny charakter.