Bar mleczny Grażyny
Lokal na Mokotowie to swego rodzaju laboratorium idei, w którym zderzyły się: fenomen kulturowy, historia miejsca, odwaga architektów i inwestora oraz kreatywność artysty [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].
Kiedy myślę bar mleczny, przed oczyma mam lokal u zbiegu ulic Ząbkowskiej i Targowej na warszawskiej Pradze. Eksponowana w nim „instalacja” nawiązuje do kadrów z Misia – łyżki połączone łańcuchem, przyśrubowana do stołu metalowa miska, manekin ubrany jak kucharka w nylonowy fartuch i czepek. Widzę też bar Prasowy, ze starych czasów, w którym nagrywano słynną scenę z filmu Stanisława Barei. Moje wspomnienia kłócą się z wyglądem współcześnie powstających dizajnerskich lokali. Nowy Prasowy, a także Gdański zawdzięczają nowoczesny wystrój Mikołajowi Wojciechowskiemu (Sojka&Wojciechowski), który obecnie wraz z Maciejem Graneckim i Maciejem Kuratczykiem współtworzy studio Public. To właśnie temu zespołowi inwestor Kamil Hagemajer, znany z sukcesu sieci Mleczarnia, powierzył projekt Baru Grażyny. Kiedy Kamil przyszedł z pomysłem na kolejny lokal, chciał pójść krok dalej – wspomina Mikołaj Wojciechowski. Krok okazał się milowy. Projektanci postanowili zrealizować projekt w duchu zrównoważonego rozwoju, wykorzystując materiały wtórne. Nie każdy inwestor by się na to zgodził. Pierwsze skojarzenie: śmietnik z odzysku. My chcieliśmy udowodnić, że bar może wyglądać estetycznie, nowocześnie, a przy tym mieć wymiar ekologiczny – dodaje architekt. Inwestor nie dość, że przystał na śmiałą koncepcję, to jeszcze dał projektantom wolną rękę.
W Prasowym przy ulicy Marszałkowskiej architekci stworzyli monumentalną ścianę z literami inspirowaną dawnym sposobem eksponowania menu. Prasowy był punktem odniesienia, ale w Barze Grażyny chcieliśmy wykreować coś jeszcze odważniejszego. To miejsce wymagało nowej jakości – stwierdza projektant. Inspiracją okazały się podróże do Skandynawii i książka Filipa Springera Szara godzina. Czas na nową architekturę. Autor zastanawia się w niej m.in. nad tym: Czy powinniśmy jeszcze w ogóle budować? Jaką przyszłość projektują dla nas współcześni architekci? Jakie miejsce w tym procesie powinno zajmować środowisko? Architekci ze studia Public wzięli pod rozwagę postulat Springera, by zamiast budować nowe obiekty, nauczyć się przetwarzać już istniejące. Myśl autora Szarej godziny trafiła na podatny grunt. Pomyśleliśmy: skoro wszyscy mówią o zrównoważonej architekturze, dlaczego nie przenieść tej dyskusji na obszar projektowania wnętrz? – wyjaśnia Mikołaj Wojciechowski.
Lokal, w którym powstał Bar Grażyny, zajmował wcześniej sklep obuwniczy. Po zdjęciu starych sufitów wnętrze ponownie stało się wysokie na pięć metrów, a skucie pokrywających posadzkę płytek z lat 90. XX wieku odsłoniło przedwojenną biało-czarną mozaikę. Szczęśliwy traf. Pod spodem znaleźliśmy coś lepszego, niż moglibyśmy kupić. To samograj. Każdy chciałby dokonać takiego odkrycia – wspomina Wojciechowski. A odkute, surowe ceglane ściany przedwojennej kamienicy zostały jedynie zaimpregnowane, dla podkreślenia koloru.