Dom jednorodzinny w Zielonej Górze

Intencją architektów było maksymalne otwarcie wnętrza na przyrodę. Dzięki dobrze przemyślanemu systemowi przeszkleń domownicy mogą odnieść wrażenie, że znajdują się w środku lasu, a nie na skraju podmiejskiego osiedla – pisze Tomasz Głowacki.
Nieczęsto w polskim krajobrazie powstają rezydencje z umiarem, zarówno w znaczeniu estetycznym, jak i programowym. Przypadek willi pod Zieloną Górą dowodzi, że można harmonijnie pogodzić luksus z dyskrecją i stosownością. Obiekt położony jest na skraju osiedla wolno stojących domów jednorodzinnych, na terenie niegdyś wiejskim, włączonym niedawno w obszar miasta, u skłonu zadrzewionego i pagórkowatego Wału Zielonogórskiego. Atrakcyjna parcela, ze względu na swoje znaczne nachylenie w kierunku północnym, była wyzwaniem, z którego architekci wyszli zwycięsko. Przede wszystkim znakomicie wykorzystali wszystkie atuty działki. Od wschodu otworzyli dom na ścianę lasu całkowitym przeszkleniem, jednocześnie umiejętnie eliminując niekorzystne widoki na sąsiednie budynki. Od strony drogi dojazdowej na zachodzie elewacja nie ma okien, a przeszklenia od południa i północy, ze względu na różnice wysokości terenu, kadrują głównie zieleń i niebo. Domownicy mogą odnieść wrażenie, że znajdują się pośrodku leśnej polany, a nie na skraju podmiejskiego osiedla.