Jakub Szczęsny

2020-10-27 16:52 Rozmawiała: Maja Mozga-Górecka
Jakub Szczęsny
Autor: fot. Marcin Czechowicz Jakub Szczęsny

Lubię skupić się na rzeczach drobnych, na banalnościach ukrywających tajemnice. Nie mam drive’u na projektowanie filharmonii. O powodach bycia architektem, projektowaniu obiektów tymczasowych i prefabrykacji z Jakubem Szczęsnym rozmawia Maja Mozga-Górecka.

O Implancie napisałeś: to największy z naszych dotychczasowych eksperymentów. Dlaczego, skoro budynki z kontenerów powstają na świecie od 20 lat?

To jest wyzwanie, ponieważ rzecz dzieje się w Polsce i na taką skalę. Modułowe budownictwo stalowe wciąż jest u nas bardziej kontrowersyjne niż drewniane. Bez dodatkowych zabiegów używane kontenery morskie składają się w czasie pożaru w 7 minut. Żeby miały jakąkolwiek klasę zabezpieczenia przeciwpożarowego, wprowadziliśmy dodatkowe elementy stalowe. Ponieważ Implant stoi przy wjeździe do tunelu średnicowego, konieczne były długotrwałe i skomplikowane uzgodnienia z kilkunastoma spółkami PKP. Kolejną trudnością była wysokość: nie mamy w Implancie dwóch kontenerów ustawionych na sobie, jak to się zazwyczaj robi. Są tam aż trzy poziomy: parter z antresolą, piętro i attyki. By wpiąć budynek w tkankę urbanistyczną miasta, wybrałem ulicę Chmielną i jej wysokość jako punkt odniesienia. Zależało mi na tym, aby stworzyć wrażenie miejskiego, żywego kwartału, który zamiast być odpowiednikiem zamkniętych na świat zewnętrzny wieżowców, będzie wchodził w relację z kontekstem, ukorzeni się. Działka, o której mówimy, jest silnie uwarunkowana historycznie, a my mieliśmy tam stworzyć ulotną architekturę, która, zgodnie z oczekiwaniami Architekt Miasta, wskaże kierunek przyszłego rozwoju tego obszaru. To było bardzo trudne. Myślę, że tymczasowe budynki bywają większym wyzwaniem od tych, powstających na 50 lat. Wychodzisz na scenę tylko na chwilę, masz zabłysnąć i zniknąć, to może być paraliżujące.

Twoja wieża z taboretów w Bangalore w Indiach, niosła przesłanie: dizajn jest dla każdego. Uważasz, że we współczesnej Polsce ta idea jest realizowana?

Myślę, że jest. Zmiany w stratyfikacji społecznej sprawiają, że coraz większe grupy mają dostęp do dóbr. Nasza klasa średnia jest coraz bardziej zróżnicowana, a niższa klasa średnia, post-robotnicza, ma apetyt na bycie pełnoprawnym konsumentem. Podstawowym wyrazem tego jest Ikea, która nie tylko sprzedaje meble, ale poprzez swoje katalogi także wzorce estetyczne, ma pakiet edukacyjny i w ten sposób wyznacza kierunek polskim firmom, jak BRW. Drugim przykładem może być odpowiedź rynku domów jednorodzinnych na rosnące koszty robocizny i wynikające stąd zapotrzebowanie na prefabrykaty.

Jako projektant prefabrykowanych domów Simple House, uważasz, że przywiązani do rozmachu i indywidualizmu Polacy są dobrymi odbiorcami małych domów modułowych?

Pochodzę z rodziny lewicujących architektów. Jeszcze gdy byłem dzieckiem rodzice pokazywali mi szwedzkie normy budynków socjalnych z lat 60. XX wieku. Chodziło w nich o to, by zoptymalizować przestrzeń, zabezpieczając najważniejsze potrzeby rodziny. To samo robię w Simple House. Projektuję prefabrykowane domy drewniane, które mają zmniejszone powierzchnie, ale także komponent indywidualizacji. Z mojego doświadczenia wynika, że każdy w Polsce chce w jakiś sposób wpłynąć na kształt swojego domu. Od lat 90. XX wieku nasze potrzeby bardzo się zmieniły, jesteśmy bardziej świadomi, realniej patrzymy na własne życie, a podejmowane przez nas decyzje w mniejszym stopniu mają charakter symboliczny – nie musimy już rekompensować sobie lat komuny. Ale silna potrzeba sprawczości pozostała.

Prowadzisz wiele warsztatów. Jakie idee starasz się przekazać, ucząc studentów i młodych architektów?

W jakimś stopniu przekazuję studentom swój światopogląd, ale nie na zasadzie dogmatów. Chcę ich skłonić do zadawania pytań, bo większość mojego pokolenia była totalnie bezkrytyczna. A podstawowym pytaniem jest: dlaczego chcesz to robić? Czemu chcesz zostać architektem? Czy zamierzasz uczynić czyjeś życie lepszym? Wykwalifikowany monter elewacji zarabia na rękę 8 tysięcy złotych. Ty do takiej kwoty masz szansę dojść ewentualnie w okolicach 40 lat. Czy chcesz robić rzeczy, które są nie po drodze systemowi? Architekci rzadko myślą o tym, jak głęboko sięgają konsekwencje ich projektów. Są tak przepracowani, że uszczęśliwia ich każde gotowe rozwiązanie.

Czym teraz się zajmujesz?

Mam skończoną koncepcję centrum lokalnego w wiosce Züsedom, w Meklemburgii, na terenie dawnego NRD. Te tereny bardzo się wyludniają, obecnie w tej wsi mieszka 200 osób, w tym 20 dzieci i 20 aktywistów lokalnych. Ponieważ Züsedom znajduje się niecałą godzinę drogi od Szczecina, a grunty ma tanie, osiedla się tam wielu Polaków. Zgłosiła się do mnie fundacja z Berlina prosząc o projekt wolno stojącego, zadaszonego, ale nieogrzewanego obiektu, przeznaczonego tylko na ciepłe miesiące, którego celem będzie integracja Polaków z Niemcami. Postanowiliśmy zaadaptować budynek dawnej szkoły z prefabrykatów. Z czterech poziomów zabieramy trzy, a cały parter wypełnimy wodą, w której rosły będą nenufary. Praca ze społecznościami wiejskimi bardzo mnie cieszy. Lubię skupić się na rzeczach podstawowych, drobnych, na banalnościach ukrywających tajemnice. Nie mam drive’u na projektowanie filharmonii.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum